LIMERYKI
Janusz,
stary kawaler spod Pszczyny
Do igraszek wciąż szukał dziewczyny.
A że radził mu szwagier
Te, co lubią być naGie,
To znajdował wyłącznie Grażyny.
Modna żona z
mieściny Korsze
Zażądała od męża raz porsche
Oraz stos bombonier.
Chciała wreszcie być fair
Wobec swego statusu Najdroższej.
Znana diwa z
opery La Scala
Urlop w Polsce szczególnie zachwala.
Nęci diwę natura:
W lipcu jest na Mazurach,
Sierpień spędza od lat na Góralach.
Jola,
gwiazda sołectwa Górki,
Bardzo lubi pociągać za sznurki.
A że sznurek sołtysi
Trzeci rok Joli wisi,
No to grywa jedynie chałturki.
Janka - żaka
uczelni w Moszczance,
Władze ciągle karały kagańcem,
Bo na hallu wciąż krzyczał,
Że choć często zalicza,
To najlepiej mu jest na dziekance.
Aleksandra z
okolic Jastarni
Na rajd marzeń tyrała w sypialni.
Miała być Minessota
Albo inna Dakota,
Ale Stan wyszedł jeno zapalny.
Wiesław Rydz
- sołtys we wsi Zawojdy,
Wśród mieszkańców miał status niedojdy.
Tak zaklinał swą przyszłość,
By mu w końcu coś wyszło,
Że aż wyszło mu coś. Hemoroidy.
Zdolny aktor
z mieściny w Sudetach
Marzył bardzo o roli Hamleta.
Lecz ze snów o Hamlecie
Wyszedł jeno cham w lecie
Na Szesnastym Festynie Kotleta.
Wątła Zuza
ze wsi Oborniki
Kiepskie miała ostatnio wyniki.
Z tegoż względu (mój boże)
Lądowała na Sorze,
Tym od chemii lub tym od fizyki.
Pewien Seba - ochlaptus i kretyn,
Wyniszczony przez ciągłe balety,
Zdecydował się dziarsko
Na karierę siatkarską.
("Wiesz: przyjęcia, serwisy i sety...").
Małgorzata - fryzjerka w Warchałach
Kawalerów noc w noc testowała.
Po męczącym miesiącu
Znalazł amant się w końcu
Wymarzony, bo miał przeciwciała.
Diwa z małej mieściny w podlaskiem
Narzekała na dźwięki zbyt płaskie.
Wreszcie w dobie Covida
Dowiedziała się diwa,
Co oznacza „śpiewanie na maskę”.
Pewien Men co to w MEN miał etaty,
Chciał w oświacie wypełnić wakaty,
Więc do Ciała dołożył
Nową część - palec boży,
Tworząc zrąb KURIAtorium Oświaty.
Małżonkowie prof. hab. ze wsi Kawcze
Psycho-sesje podjęli naprawcze.
Kiedy spec od terapii
Spytał się co ich trapi,
Chórem rzekli: problemy badawcze.
Prawnik Roman, bodajże z Olkusza,
Tak dogłębnie się w aktach poruszał,
Że na fali transgresji,
Zmienił sens swej profesji,
Awansując się na cnotariusza.
Januszowi (wieś Grab, Beskid Niski)
Bardzo marzył się fan klub noblistki.
Kumpel rzekł: "by był sens,
Trza spirytus movens",
Ale w sklepie był jeno "kaliski".
Ula, brzydka jak noc lampucera
"Znajść" nie mogła we wsi kawalera.
Więc choroby łapała,
Bo pochwalić się chciała,
Że i ją coś bez przerwy rozbiera.
Za "Pewien Men..." gratki MONstrualne!
OdpowiedzUsuńAch, gdy czytałem pierwszy raz "Zuzę", pomyślałem, że jeszcze trafniej byłoby: "Lądowała na Psorze..."
OdpowiedzUsuń