WIOSNĄ...

 WIOSNĄ... 


Wiosną mogłabym z Panem wzdychać, 

Tak jak to się wzdycha na wiosnę. 

Z tulipana wiotkiego kielicha 

Aromaty pochłaniać miłosne. 


Wiosną mogłabym leżeć z Panem 

Na utkanym ze snów materacu, 

I upijać się słońca szampanem, 

Kroplą rosy się raczyć na kacu. 


Wiosną mogłabym zrywać kwiatki, 

By z nich zapleść intymną intrygę. 

Pan subtelnie by muskał ich płatki, 

Ja (jakkolwiek to zabrzmi) - łodygę. 


Wiosną mogłabym z Panem tańczyć. 

Nago. Pośród stokrotek i bratków.

I się kleić jak mus z pomarańczy

Do tych Pana zmysłowych pośladków. 


W wir wrzuciłabym Pana miłosny, 

Bałamutną przykryła ceratą... 

Tylko widzi Pan... Nie ma już wiosny

I od razu po zimie jest lato.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

KRWAWA GOSPODYNI

NA MAKSA

DANCE