DZIWNI KLIENCI
DZIWNI KLIENCI
Jeszcze trochę naiwni,
Jeszcze trochę niezdarni,
Spotykali się zwykle
Na Rymwida w kawiarni.
Gdy się Artur oddawał
Filo-parz-kawo-zofii,
Oni brali, jak na złość,
Irish coffee bez coffee.
Zgniatał Artur więc ziarna,
Nim je zdążył zaparzyć.
Oni gnietli swe ciała,
Z wypiekami na twarzy.
Artur wtedy zastygał
Jak lukrowy manekin,
Bo chłonęli nie z pieca,
Ale z twarzy wypieki.
I się pienił jak mleko,
Że mu tarty, te słone,
Nasiąkają co chwila
Jakimś mdłym feromonem.
I tak kilka tygodni,
Świątek, piątek, niedziela
Zadręczała Artura
Dziwna ta klientela.
Do momentu, aż w menu
Się umieścić odważył:
Feromonem muśnięty
Słodki wypiek z ich twarzy.
Komentarze
Prześlij komentarz