WIERSZ WSPÓŁCZESNY

Wiersz współczesny

Zaczął swojsko się całkiem i miło:
"patrzę w ciebie tak jak rolnik w snopek".
W wersie drugim coś mnie już zdziwiło:
"ścierny papier". Potem wielokropek.

Trzeci wers brzmiał: "dopadło mnie sadło...
... ktoś bezczelnie wpierdzielił znów włosie".
W czwartym słowo ni jedno nie padło.
Tylko nawias. I dwukropków osiem.

Potem fragment był medykalny:
"na jelicie wyrosły mi płuca".
Dalej moment z leciuchna fekalny:
"w świeżym gównie jaźń człowiecza kuca".

Dosyć długo jaźń kucać musiała,
Bowiem po tym fekalnym wątku
Cała pusta stronnica nastała,
Jakby wiersz znowuż szukał początku.

Ów paczątek odnalazł z przytupem.
Już cytuję dokładnie dlaczego:
"... papier ścierny wciąż rani mą dupę".
Taki powrót do wersu drugiego.

Dalej zapis: "weszłam w wir publiczny".
Dla mnie przewrót! (a nawet przewrotka!),
Wszak już wiem, że nie podmiot liryczny
W wierszu jest, lecz liryczna podmiotka.

Koniec dzieła zaskoczył mnie wielce.
Wieńczył przeto te dziwne wywody,
Zamykając je jakby w butelce:
"sprzątaj, proszę, po psie swym odchody!"

Tu mi twarz, przyznam, nieco pobladła,
Czułam, jak mi się broń odbezpiecza,
Jak mam sprzątać psie kupy, do diabła,
Skoro "kuca w nich wciąż jaźń człowiecza"?





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

KRWAWA GOSPODYNI

NA MAKSA

DANCE