RUDA GERTRUDA
Nie była gruba, ani też chuda.
Dumnie nosiła imię Gertruda.
Sierść miała krótką i całkiem rudą.
Dawniej mieszkała gdzieś pod Ostródą,
Lecz zawiedziona designem budy,
Wyprowadziła się spod Ostródy
I zamieszkała w zgiełku i wrzawie,
Za to w Warszawie. Modnej Warszawie.
Zaprosił ją tam przed trzema laty
Przesympatyczny chłopiec kudłaty,
Który – jak z moich danych wynika,
Od zawsze chciał mieć w domu jamnika.
Odtąd żelazną tworzyli parę:
Marek – Gertruda. Gertruda – Marek.
Jako, że Ruda była jamniczką,
Miała nadzwyczaj przyjazne liczko
I niebywałe bardzo zdolności,
Czym w osłupienie wprawiała gości.
Gdy się coś bowiem ważnego działo,
Tak wydłużała jamnicze ciało,
Że zajmowało aż dwie ulice.
Zazdrosne były więc gąsienice,
Węże, dżdżownice, kałamarniczki
O możliwości naszej jamniczki.
Kiedy wieczorem się rozciągała,
Cztery pokoje aż zajmowała,
A biedny Marek przez godzin osiem
Czesał jej długie (choć krótkie) włosie.
Gdy przychodzili do Marka goście,
Merdała zawsze bardzo radośnie,
Tak wydłużając się przy tym pono,
Że ją ze stołem często mylono,
Stawiając na niej kuchenne cuda.
Nie miała żalu o to Gertruda.
Tak ustawiała bowiem stół wąski,
By wprost do pyszczka wpadały kąski... c.d.n.
Komentarze
Prześlij komentarz