DOPING
DOPING
Gdzieś za górą i za rzeczką,
Znajdowało się miasteczko,
Które kiedyś przypadkowo
Ktoś tam nazwał „Biznesowo”.
(Kto? Dziś nikt już nie pamięta).
Żyły w mieście tym zwierzęta,
Przy czym niemal każde zwierzę
Miało doświadczenia w sferze
Usługowej bądź handlowej,
Krótko mówiąc: biznesowej.
W centrum zaś naszego miasta
Stał (i stale się rozrastał)
Dom Handlowo-Usługowy.
W nim: czytelnia „Mól Książkowy”
Oraz innych punktów lista:
„Wzrok Sokoli” – okulista,
Punkt fryzjerski „Kozia Bródka”,
Obok już kolejna budka:
Kosmetyka „Łapki Kurze”.
To na dole, zaś na górze
Dla lubiących jeść atrakcja:
„Wilczy Głód – bar, restauracja”
(Ceny jadła wręcz drakońskie!).
Dalej: medyk „Zdrowie Końskie”,
Sala zabaw „Małpie Figle”
I stworzony przez psy beagle
Bank pod nazwą „Psie Pieniądze”.
To w budynku. Zaś na łące
(Tej przy głównym miejskim parku)
Można było na „Pchlim Targu”
Kupić wszystko, co się chciało.
Jakby tego było mało,
To działalność usługowa
Też na krańcach Biznesowa
Kwitła wręcz przez tydzień cały,
Z jednym wszak wyjątkiem małym.
Pośród wszystkich tych biznesów,
Znakomitych interesów,
Przynoszących wciąż kokosy,
Na polanie, obok szosy
(Gdzie nie chodzi nawet klacz)
Szopa stała. W niej Szop Pracz
Wcielił kiedyś w życie Pralnię.
I w tej Pralni naturalnie
Upatrywał szans biznesu.
Problem w tym, że bez sukcesu.
Wszystko przez stagnacji stan,
Szop panicznie bał się zmian.
A mówiły mu Przepiórki:
„Jeden krok i będzie z górki.
Nie trać więcej czasu, chłopie,
Weź się w garść, kochany Szopie!
Zrób po prostu pierwszy krok,
Gdy go zrobisz, to za rok
Staniesz się biznesu królem,
Arcymistrzem i w ogóle…”
Sam Szop bał się być zwycięzcą.
Miał na głowie szopę gęstą.
Z racji zaś na włosów wiele,
Wręcz odstraszał swą klientelę.
Tłumił też przepiórcze plany
Całkowity brak reklamy,
Mimo ptaków więc dopingu,
Wciąż nie było marketingu.
Siedział sam więc w szopie Szop,
Z szopą bujną niczym mop
(w wersji: ondulacja trwała).
I tak od lat kilku trwała
Owa biznesowa szopka.
Aż przepiórki rzekły: „Kropka!
Koniec. Przyszedł czas na zmiany,
Pora w życie wcielić plany”.
I nie minął nawet dzień,
Jak nasz biznesowy leń
Zaczął działać jak w letargu.
Na początek na „Pchlim Targu”
Kupił więc wyposażenie.
W przerwie wstąpił na jedzenie
Szybkie do „Wilczego Głodu”
(Ależ było tam narodu!)
Zjadłszy klopsa i papryczkę,
W „Psich Pieniądzach” wziął pożyczkę,
Schował dobrze ją w komódce,
Zaraz potem w „Koziej Bródce”
Przystrzygł wreszcie szopę bujną.
By zaś zyskać aurę spójną,
Chwilę później w „Łapkach Kurzych”
Zlikwidował pryszcz dość duży,
Zrobił zbędnej sierści cięcie.
Szyld wywiesił z nowym zdjęciem
(Nie poznalibyście chłopa!
Gdyż kolegę Foto Szopa,
Z którym kiedyś strzelał z procy,
Wykorzystał do pomocy).
I tu niespodzianka miła.
Bo machina tak ruszyła,
Że nie minął nawet rok,
Odkąd Szop wykonał krok,
A już jawnie, nie z ukrycia
Kręcił swój interes życia.
W Pralni powstał więc punkt nowy:
Wielki dyskont odzieżowy,
Gdzie zwierzyniec nasz w komplecie
(W zimie, ale również w lecie)
Węszył odzieżowe łupy.
Nie kończyły się zakupy!
Szop zaś, dzięki zmianom owym,
Stał się królem biznesowym.
Tak to przez przepiórczy doping
Zrodził się w miasteczku szoping.
Komentarze
Prześlij komentarz