MARZENIA ZDROBNIENIA
MARZENIA ZDROBNIENIA
Któregoś ranka małe Zdrobnienie
Któregoś ranka małe Zdrobnienie
Miało
marzenie. Wielkie marzenie.
Chciało
odmienić wszak swoje życie.
Przestać być
wreszcie malutkie, tycie,
Mikre,
kochane, słodkie, pachnące.
A stać się
duże, poważnie brzmiące.
Pozbyć się smoczka.
I zamiast niego
Smoka zobaczyć
(choć wawelskiego).
W śniegową
kulę zamienić kulki,
Zrzec się malutkiej
filmowej rólki
I zamiast filmu,
w wielkim mozole
Rolę uprawiać.
Prawdziwą rolę.
Nie słuchać
śpiewu kawki nad stawem,
Lecz wypić
czarną, prawdziwą kawę.
Później opalać
się pośród pól
(Nie tak jak
królik, ale jak król).
Zdjąć spodnie
rurki, naprawiać rury,
Nie zbierać
kurek, hodować kury.
Żelki zastąpić
prawdziwym żelem,
Miast jeść
brukselkę – zwiedzać Brukselę.
Dosyć miał
przeto nasz liliputek
Mleczka ptasiego,
krówek ciągutek
I marzył mu
się już przysmak nowy:
Prawdziwe mleko
z prawdziwej krowy.
Chciało Zdrobnienie
też chociaż raz,
Zamiast gazika
przebadać gaz,
Dziecięce szlaczki
przemienić w szlak,
Pocztowe znaczki
– w drogowy znak,
Zabawki bączki
– w owady bąki,
Tłuściutkie pączki
– w kwiatowe pąki.
Świstek zwyczajny
– w dźwiękowy świst,
Listek
zielony – w prawdziwy list.
Na włosy
język zamienić włoski,
Zacząć być bosym, a przestać boskim.
Wszystko, by
życia doświadczyć głębi.
Już nie gołąbków,
ale – gołębi,
Nie tylko
Czarków, ale i czarów,
Już nie
kanarków - ale Kanarów.
Zamiast
kanapki z szynką – kanapy,
Miast papki z
warzyw – skórzanej papy…
I tak dzień
cały snuło Zdrobnienie
Swoje marzenie.
Wielkie marzenie.
W pewnym momencie zauważyło,
Że się w
marzeniach zbyt rozdrobniło…
I przestraszyło się odrobinę,
Że z grzeczną minką wdepnie na minę.
Komentarze
Prześlij komentarz