KANDYDATKA NA ARTYSTKĘ

Z cyklu: Kiedy marzenia stają się rzeczywistością...

KANDYDATKA NA ARTYSTKĘ

Nie za górą, nie w królestwie,
Ale w bliskim dość sąsiedztwie
Żyła sobie Gil Renatka.
Na artystkę kandydatka.

By tajniki zgłębić sztuki,
Wzięła się więc do nauki.
Wiedzy zdobyć chcąc zalążek,
Pożyczyła stosy książek,
W tym pozycję nieco mglistą:
Beuysa J. - „Każdy artystą”.

„Sama książka, jak to książka,
Średnio warta jest pieniążka”
- Pomyślała Gil Renatka,
Na artystkę kandydatka.

Na okładkę popatrzyła,
Po czym szybko dość stwierdziła
Że sam tytuł jest kształcący,
Temat wszak wyczerpujący.

Poszła zatem bez wahania
Na warsztaty malowania.
A że jej tam powiedzieli,
Że w technice akwareli
Pędzel trzyma zbyt wysoko,
To pomalowała oko.
I nie wdając się w debaty
Opuściła w mig warsztaty,
Bez udziału w wernisażu.
Za to w pełnym makijażu.

„Choć porażka trochę boli,
Udam się na próbę scholi”
- Pomyślała Gil Renatka,
Na artystkę kandydatka.

Znów bez skutku. Gdyż jej dźwięki
Nie porwały dyrygentki,
Która rzekła, że jej skala,
To „la” zwykłe, nie „La Scala”.

Pomyślała więc Renata:
„Trudno. To nie koniec świata.
Coż … Nie będę piosenkarką…
Mogę przeto być pisarką”.

Pomysł prędko podłapała,
W jeden wieczór napisała
(W kosmetycznym gabinecie)
Własną książkę – o cud diecie,
Z konkretnymi przepisami,
Gdzie głównymi składnikami
(co znalazło się w tytule)
Są „Banany and Cebule”.

A że szkic tej „rewelacji”
Potrzebował konsultacji,
Wzięła maszynopis z półki,
Pędem mknąc do przyjaciółki
(Fashionistki – więc szafiarki
- Więc blogerki – więc pisarki).

Z planów swych się wycofała,
Kiedy tylko usłyszała,
Że „nie będzie bestsellera
Z książki z dietą bez selera”.

„Skoro pisać nie potrafię,
Wezmę się za fotografię.
Cóż trudnego – zrobić zdjęcie?
Mam do tego wszak zacięcie
I dorobek całkiem spory:
Dziewięć zdjęć na Instastory”
- Pomyślała Gil Renatka,
Na artystkę kandydatka.

Znowuż wszak bez rezultatów.
Po kwadransie tych warsztatów
Rzekła z miną profesorka:
„Toż to zwykła amatorka!
Instruktorzy nazbyt prości!
Czymże są ich wiadomości
Wobec kompletnego braku
Tego…. no… dobrego smaku”
I dodała, że: „Przysłona
Wcale nie jest nazbyt słona”.
I że „zamiast zdjęć robienia,
Zbadać winni podniebienia”.
Po czym wstała, i jak stała,
Do teatru się udała.

Tam produkcja wielkiej rangi.
W tle z głośników rżą mustangi,
Zamiast katafalku – płyta,
Zamiast babci – transwestyta,
Zamiast Ali – ekolożka.
Odgrywają „Tango” Mrożka.

Weszła Renia w przedstawienie,
Spróbowała sił na scenie.
Z racji wszak na głos cichutki,
Do suflera małej budki
Odesłano ją ze sceny.
Wywołując stan migreny.

Gil stwierdziła: „Noż, cholera!
Nie chcę w budce gnić suflera,
(Nawet w dziele z taką rangą),
Wszak nie znoszę <Takie tango>.”

Wzięła tylko z garderoby
(Dla urody swej ozdoby)
Okazały kostium złoty,
Tłumiąc swoje błysk-ciągoty.

Po czym z tym złociutkim strojem,
By ukoić złe nastroje
Po porażek całej serii,
Do handlowej w mig galerii
Podreptała Gil Renatka.
Na artystkę kandydatka.

A w GALERII tej za pensa
Zakupiła SZTUKĘ mięsa,
(Świeżutkiego, acz z przeceny),
Odegrała też dwie SCENY,
Gdyż w kolejce (aż dwa razy)
Doświadczyła wręcz obrazy
Pod adresem swej KREACJI.
(O krok było od sensacji).

Grunt, że była przeświadczona,
Iż wygląda jak IKONA,
I to wręcz światowej klasy.
(Efekt RZEŹBY, a nie masy).

Podziwiając siebie w złocie,
Wykonała dwie słitFOCIE.
Jedną prędko w sieć wrzuciła,
Zaś pod zdjęciem zamieściła
Jakiś spod prysznica wykon,
Sto szesnaście emotikon
Oraz zwięzłą informację:

„Panie Beuysie! Miał Pan rację!”.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

KRWAWA GOSPODYNI

NA MAKSA

BAJKA O KOMPROMISIE