ECHO


ECHO
Z cyklu: Spotkania przy-Słowie

Pewnie jeszcze nic nie wiecie,
Powiem zatem Wam w sekrecie,
Że już od pewnego czasu,
Gdzieś pomiędzy ścianą lasu
A tym domkiem krytym strzechą
Pomieszkuje sobie echo.

Z ważną misją tu przybyło,
Wśród gałęzi się ukryło,
Dźwiękiem bawiąc się zmysłowo.
- Słowo…słowo…słowo…słowo….

Poprzez słowne swe zabawy
Zgłębić zwierząt chce postawy
I werbalnych gier przyczyny.
- Czyny…czyny….czyny…czyny….

By się słownym tym uciechom
Przyjrzeć, przyjść musiało echo
W czas najważniejszego święta,
Gdy zbierają się zwierzęta
Wszystkie razem na widoku.
Tak też było i w tym roku.

Lista zwierząt była długa,
Otwierała ją papuga,
Której dziób niezwykle słodki
Wręcz uwielbiał wszelkie plotki:

„U jeleni znów rozróba!
Świnia trochę jest za gruba!
Lwom odbiła chyba władza!
Lis z zającem się prowadza!
Nutria futro ma prawdziwe,
(Czemu ja się mocno dziwię,
Wszak popija z soi mleko,
Deklarując, że jest EKO)!
Mysz ma kapelusze nowe!
Dumnie wkłada je na głowę,
A jest niby taka biedna!
To kłamczucha mała jedna!
Przy tym wszystkim się upiera,
Że to ponoć od fryzjera
Te nakrycia otrzymała,
Gdy wąsiska podcinała.
Niby z cięciem więc w komplecie…”
- Plecie…plecie…plecie…plecie…

Lecz papuga nie słyszała,
Wciąż gadała, i gadała…

Za papugą stała kurka,
Wystrojona w cudze piórka.
W blasku swojej własnej chwały.
A zwierzęta podziwiały,
Podziwiały i pytały
Skąd ten image okazały.

Myśl rzuciła mądra sowa,
Że ta fizjonomia nowa
Jest w zasadzie nierealna,
W związku z czym nienaturalna.
I że dziwne ma wrażenie,
Że to piękne upierzenie
Na sto procent już widziała
I z pewnością podziwiała
U koguta, który skrycie
Mnożył je przez całe życie.

Kurka w mig się oburzyła,
Po czym głośno się chwaliła,
(co nie uszło zmysłom echa)
Że to naturalne PH
Oraz nawilżona skórka
Odpowiada za te piórka:
„Kwestia genów i natury!
Wszystkie piórka z mojej skóry!
Ani jedno nie jest spoza.”
- Poza…poza…poza…poza….

„Poza tym to ja w te pędy
Potrzebuję dobrej grzędy”.
Więc zwierzęta szybkim pędem
Zorganizowały grzędę.

Kurka jednak narzekała:
„Toż ta grzęda jest zbyt mała!
Ledwiem piórka pomieściła!”

Znowu sowa się wtrąciła:
„Tak to jest: dać kurze grzędę,
A ta zaraz: wyżej siędę”.

Prędko jej odrzekła kurka:
„Spójrzcie tylko na me piórka.
Wymagają odświętności,
Blichtru oraz rozrzutności.
Nie sprawiajcie mi przykrości”.
- Rości…rości…rości… rości….

Tu wypowiedź się urwała.
W dali kłótnia rozgorzała.
Wrony głośno tak krakały,
Że zwierzyniec niemal cały
W jednej chwili zastygł w ciszy.
Wszystko zaś za sprawą myszy,
Która przyszła, by od zera
Problem szkodliwości sera
(Już podparty badaniami)
Skonsultować wraz z wronami.

I tu się zaczęła draka.
Tak zaczęły wrony krakać,
Że wybuchła awantura.
Włos się jeżył, sierść i pióra.
Tak krakały, i krakały,
Że aż w lesie skry leciały.
Z każdą skrą kolejna skra.
„Kra, kra, kra!” i „kra, kra, kra!”.
„Cóż też przyszło jej do głowy?”
„Ser jest zdrowy!”, „Bardzo zdrowy!”
„Zdrowszy bardziej niźli ikra!”
„Kra!” i „kra, kra!”, „kra, kra!” i „kra!”.

Od „kra!” mysz już była mokra,
Uszy puchły jej więc od „kra!”
„Kra!” dudniło z każdej strony.
Wrony bowiem, jak to wrony,
Wciąż krakały, i krakały.
Biednej myszy szans nie dały
Na wypowiedź, choćby krótką.
A gdy rzekła już cichutko
Swoje skromne „pi, pi, pi”,
Wydawało się, że śpi.
Stąd wron nad nią górowanie.
Była mysz więc na krakanie
Zbyt nieśmiała, nazbyt mikra.
„Kra, kra, kra, kra!, „kra, kra!” i „kra!”.
Przykro było przy tym myszy,
Że nikt zdania jej nie słyszy.

I tu się wtrąciła kura:
„Musisz być do przodu hurra,
I choć rzecz to dla cię przykra,
Gdzie „kra!” mówią, mów  i ty „kra!”.
Jeśli wejdziesz między wrony,
Musisz krakać jak i one!”.

A mysz miała własne zdanie,
Przeszkadzało jej krakanie
I typowa wron ekspresja.
- Presja…presja…presja…presja…

Tu krzyk ucichł, gdyż nad staw
Wkroczył dumnie piękny paw.
Metr piętnaście miał na oko,
Głowę nosił tak wysoko
Jakby wszystkie zjadł rozumy.
Szyję przy tym miał jak z gumy.

Powitały go zwierzęta
Niczym króla, prezydenta,
Bądź idola największego:
„Przewspaniały nasz Kolego!”
Nie działało to na niego,
Bardziej spektakularnego
Żądał czczenia blasku swego.
Czcili więc go jak świętego.
Niosło echo się do tego:
- Ego…ego….ego…ego…

Tu się echo wycofało,
Z dala już obserwowało,
Popijając czarną kawę,
Zgromadzenie to ciekawe.
Puchły przy tym echa uszka.
Plotkowała wciąż papużka.
Kurka cudzy pierz wkładała,
Coraz wyższej grzędy chciała.
Wrony głośno znów krakały,
Innym krakać też kazały,
A i paw był przez dzień cały
Dumny i zarozumiały.

„Pora wracać” – rzekło echo.
Dom minęło kryty strzechą,
Staw i długą ścianę lasu.
- „Nic tu po mnie. Szkoda czasu”.

Każda ujawniona cecha
Pozostała tu….Bez echa.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

KRWAWA GOSPODYNI

NA MAKSA

FRASZKI BEZCYKLICZNE