WYŻSZA MATEMATYKA


„WYŻSZA MATEMATYKA”

Skoro nastał czas jesienny,
Dzień niespieszny i promienny,
Zarządzono więc cykliczny
Wielki mecz matematyczny.

Wszczęto znowu pojedynki.
Najpierw głównie o „jedynki”.

Kiedy już je rozstrzygnięto,
Oficjalnie rozpoczęto
Główne rachunkowe starcie.
Na zawodów zaś otwarcie
Nakreślono wspólne koła
(Stara geometrii szkoła),
Wyznaczono im obwody
I zaczęły się zawody.

W atmosferze więc wiwatów,
Wszystkie koła do kwadratu
Promowano i wspierano,
Lecz wyników wciąż nie znano.
Któż zawody wygrać zdoła?
Istna kwadratura koła!

Słupki rosły i malały,
Przez co strasznie wariowały
Szacowania, statystyki.
Wciąż czekano na wyniki.
Te zaś były, jak wiadomo,
Jedną wielką niewiadomą.

By więc pomóc statystyce
Pomnożono obietnice.

Uff! Iloczyn celom sprostał!
Wielkim więc zwycięzcą został
Rachunkowych tych bijatyk
Sam Najwyższy Matematyk.

Aby uczcić zaś wygraną,
Szybko zorganizowano
Rachunkowe zgadywanki.
Mózgi znów stanęły w szranki,
Rozwiązując łamigłówki,
W których ćwiartki i połówki
Zestawiano z ułamkami,
A następnie – promilami.

Gdy procenty podzielono,
Zaraz potem ustalono,
Że – choć jest już po zawodach,
To w wybranych kół obwodach,
Nadal przecież są zadania
Do pilnego rozwiązania.
Przystąpiono więc do licznych
Działań (wciąż matematycznych).

Gdy z mnożonych zaś obietnic,
Wyszło zero (znaczy się: nic),
Chcąc się troszkę rozweselić,
W mig zaczęto liczby dzielić.

A gdy wszystkie podzielono,
Błyskawicznie zarządzono,
Aby sprawić liczbom cięgi.
(Do potęgi! Dla potęgi!)

Korzystając więc wnikliwie,
Sprawiedliwie i uczciwie
Z wzorów prawdopodobieństwa,
Poza nawias (społeczeństwa)
Szybko wyrzucono szóstkę
(Jakoś się wypełni pustkę!
Lepsza pustka niż aferka.
Won! Cyferko, Lucyferka!)

Wszystko dla matematyki!
Najważniejsze są wyniki.
Wynik przewrót przyniósł spory:
Zbiór podzielił się w podzbiory.

Chcąc kontynuować wizję,
W mig podjęto więc decyzję,
By, hołd niosąc statystyce,
Dziesiątkować złe różnice
I promować tylko sumy.
(Pękał Matematyk z dumy!)

Tak dzielono przez rok cały,
Gdy zaś tylko się ostały
Zbuntowane i bezczelne
Same liczby niepodzielne,
Wówczas znów zaczęto mnożyć.
(Każdy chciałby sobie pożyć!)

Pomnożono stanowiska
(Średnia była wciąż za niska).
Rozszalały się mnożniki,
Zgodnie z prawem więc logiki
(Implikacje i koniunkcje)
Do obliczeń wzięto funkcje.
Z racji zaś na ich złożoność,
Mnożną była nieskończoność.

Przybywało więc funkcyjnych
(Tych prawdziwych i fikcyjnych)
Na zasadzie podobieństwa,
Bez pierwiastka (człowieczeństwa).
Wartość musi być bezwzględna!
(Zwłaszcza ta w opinii błędna).

Wypuszczano zatem z góry
Coraz nowsze to figury
(Ponoć bryły wielościenne),
A tym samym nowe zmienne
Wprowadzano wciąż raz po raz,
Podważając liczb iloraz.

Tak, w wyniku panowania,
Nierówności i równania
Wreszcie wszystkie rozwiązano.
Przy okazji uzyskano,
Wartość – można rzec – dodaną.
W końcu wszak zniwelowano
Niechęć do matematyki.
Pokazując, że wyniki
Nie są skutkiem aksjomatów,
Lecz układów i schematów.

Oto przykład rozwiązania:
Jeśli wyjmie się z równania
Mdłe igreki oraz iksy,
Miast nich wstawi się prefiksy,
To przy dobrej (lub złej) woli,
Wyjdzie nam z „matema” – „poli”…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

NA MAKSA

DANCE

DZIEWCZYNA Z RYMEM